piątek, 26 sierpnia 2011

to taste yourself, to taste the glory
15 minutes around the holy
spit it out within a douse
you came all over yourself into a big applause.

that's how you give me a big wet kiss
and I don't tell my mother about this
'cause if my chin, it just turned red
then it's the greatest kiss I've ever had.


Czas jest łobuzem. Czas jest draniem. Łajdakiem. Takim nieznośnym. 
Połaskotał życie. Troszeczkę tylko. Rozczulająco nieznośny.

Płyniesz sobie, płyniesz... Za tobą porosty, konary, wiry, robaczki. Majtanie łapkami już nie jest takie fajne. I nóżkami. Wszystkie się zmęczyły. Po co płynąć dalej... Zasypiasz w półjawie. 

Budzisz się. Jak zawsze, nie chcesz, a się budzisz. Nigdy nie wiadomo kiedy się obudzisz. Budzisz się, i już wiesz. Zemdlony zaczynasz nasiąkać mózg. Nagle, nie ma gąbki. Tylko błoga piana. Pieni się, miliony kolorów, jak w szanującym się telewizorze plazmowym. Ale jakaś sensowna taka. Nie wychodzi nosem, oczami, małżowiną. Zostaje w tobie. 

 Czasami dmuchniesz, i ucieka gdzieś, leci sobie. A tu, nie. Zamiast zniknąć, zamienia się w przyjemny płyn. Orzeźwiający. I ty ją orzeźwiasz. Bo dzięki tobie dalej się pieni. I majtanie znów jest jak fesz. Kiedy tylko chcesz, potrząsasz i pieni się. Miluśkie bąbelki. Różniste. Zawsze inne. 

Czemu nie przed konarami, robaczkami, porostami? Czemu nie przed wodospadem?

 


wtorek, 12 lipca 2011

no co?

niepewność? zazdrość? chwila namysłu, i w sumie jest nieźle. ale jak człowiek jest optymistą, a ciągle mu mało i chciałby być pępkiem świata, to jest trochę lipa.

a jak człowiek dużo myśli, myśliciel jebany, to się ogłupia. bo specjalnie tak dużo myśli, żeby dłużej słodziaszczo cpykało. ale co tam. zepsucie się do końca tylko po to, żeby przestać myśleć, jest w sumie dobre. tak. git majonez. 
i żeby słynęło. bez żelfixu. żelfix jest dobry tylko czasem, bo niektóre rzeczy się żelują tak po prostu. ale jak nic się nie żeluje, tylko z natury jest trochę gęste, to tak po prostu musi być. z gumy się gluta nie zrobi. jak gumę się poleje wrzątkiem to się rozpuści. prawda. jak gumę połączy się z innymi gumami, rozgumowanymi, to się połączą. prawda. ale jak gumę postawi się na cieple, to wyschnie, czy dalej będzie gumowa? chyba wyschnie, ale jak się ją rozgniecie, to dalej będzie gumowa. chyba tak. guma to guma. ciepło to ciepło. istnieją. ciepło ma zawsze wpływ na gumę. zależnie od pory roku.
ja pierdzielę, ale rozkmina. 
ale pomogło. i taki był cel.


tuż zaraz. nie. chyba właśnie tak.

piątek, 20 maja 2011

Syf i malaria.

Dupa. Wszystko dupa. Wszytko jest dupą. Chcę mieć nos na czole.  Będzie wtedy fajnie. I schowam się pod łóżko, pomimo iż wciągnę 5 batoników z podróży. Będę miszczem!




Pierdolić życiowych inwalidów. Nie mogących się zdecydować. Tych z ogromnyyymi szafaaami na te swoje kolorowe maseczki. Gumowe, aluminiowe, z cyny. Akurat ta nie miała otworu na oczy. Biedactwo. Może następnym razem będzie miała piórka w uszach.



Pierdolić niezdecydowanie! Niech żyje nicość! Bumparara! Razdwarazdwa! Bo po nic, jest coś. Zawsze. Wszak. Ale teraz jest nic. I nie myślę nic, i jestem nic. Tylko w dupie mam nic. Czyli coś.

Kurwaaa... Nie piszę już nic.





source here

piątek, 6 maja 2011

Puste zlewki, zlewki puste.

Bo normalnie to się robi podsumowanie, nowe cele się wybiera, bo będę wyrzucać śmieci w soboty a w czwartki się móżdżyć. Ale normalnie to nienormalnym się można zrobić wtedy, istna wszak huba.  Zostałam zmuszona wewnętrznym klepaniem po płacie czołowym chyba, nie wiem, tak mi się obiło o czoło. Ambitny cel prysł, codzienność wróciła. Właśnie nie wiem, czemu w piątki wracam do domu taka przybita. Znaczy wiem, ale kij mu w oko. Dzida w oczodół, paczcie jakie to się zrobiło katastrofalne.

Ciekawe czy ta plastikowa kartka to jest wgl ekologiczna i zdatna do wtórnego przetworzenia. A potem z dowodu robią legitymację rencisty chyba, dodają barwnika z pączków i jest zielona. Jaki to człowiek głupi. Boli mnie pustość niektórych. A jak są za pełniści to jest jeszcze bardziej szkoda.

I się dorasta do myśli, że trzeba kogoś puścić wolno. Żeby się nie męczył już i nie trzymał kurczowo na ludzkim włosie, który ileś tam sram może uciągnąć więcej. Czy to o mrówkach było, już nie wiem. Puszcza się go ze smutkiem. On nawet o tym nie wie w zasadzie. I czas tak wolno płynie...

Patrzysz, a tu wrócił, zanim na dobre człowieka zdążyło się puścić. Przyszedł znów, zanim przywykłaś do jego nieobecności. Wypada się chyba tylko cieszyć. I  z tej radości znów stać się dzieckiem. Taki psikus. Ale to fajne :)

Dobra tam, że niby miało być pusto, pełno to nawet nie wyszło. Ale co tam, posłuchajcie sobie. Miało być oryginalnie, zaskakująco, śmiesznie. Ale po co, po prostu jest tak, jak jest, kiedy jest blisko. Swojsko, zwyczajnie, tak po prostu bądź...











Takkk. Wszaaaakkk.

sobota, 5 marca 2011

Wbrew pozorom nieparadoksalne paradoksy, oo!

Dwójkowe już potęgi nie są wynikiem ucieczki, czy ogólnopostępowego znudzenia. Tak o sobie ni widu nawet światełka w tunelu. Przejdzie! Czy pytania są głupie? Bo skoro "kto pyta, nie błądzi", to co kiedy zadaje głupie pytania? Czy właśnie nie rżnie sobie głupa?




Może i prawda to! Nie będę. Bo po co sobie brudzić. Lepiej się wyprysznicować i naćpać pozornie, na szczęście. 
O, a czy monotonia może być inna na nowo? Jacha! A czy istnieje zaskakująca stabilizacja? Jak widać. Czy krótkie może być wyczerpujące? Urszul Wróż wie wszystko. W minimalizmie siła. 

Ale skoro minimalizm jest czasami planowany, to czy właśnie nie jest pełnizmem, skoro wyszedł zaplanowany z naszej głowy, po 50 obróbkach? Minimaxizm.

A może MaksoMax tam będzie (inteligencik wymyślił nawiązanie słowne)? Wujek pomiesięczny. Who knowssss......

W ogóle to alocha, baju, good szyn dan cieee abend. Aż się zdziwisz, kto i kiedy. Odmacha.


monotonizm - autonomizm 


weheartit.com



możeniedługo...?



wtorek, 1 lutego 2011

Bo Genewowo-Żenewowo

Przez Ciebie i mnie naszło na wspomnienia!


pierwszy obraz zostaje najlepiej zapamiętany




a nocą, chce się tam położyć na środku i spać na wieki







i skąpać tam. udało mi się!






i już czujesz się jak we Francji, chociaż to tylko francuska połowa












 

Wracajmy taaam!
Bo to też wspomnienia:

<3
:)

all photos by urszulajna

sobota, 15 stycznia 2011

Ucieczka jedynym wyjściem.

Bo ja chcę do Krakowa. Pojechać, wyklimatyzować się cudownie jak w filmach. Nasycić zapachem. Wylać się na brukową kostkę. Będąc obojętnym, czuć się częścią dziwnej machinerii. Ale zarazem tak cudownej...





 Wkleić się jak guma, a potem oderwać i uciec, a potem śmiać się z tego. I tak patrzeć i patrzeć. Położyć się w słońcu na samym środku. I zlać się deszczem jak dziecko, ale trochę inne dziecko.




W szpilkach i ślicznej sukience, której normalnie pewnie nigdy bym nie kupiła, iść i delektować się każdym krokiem i stukotem gigantycznych obcasów. Albo ich skwierczeniem i szumem na zapiaszczonym chodniku.


To chyba ślubna, ale pal cię licho, o taką klimę mi chodzi. Chociaż mogłoby być bardziej gossipowo-niujorkowo, a co tam.


Wieczorem zanurzyć się w hiperbolicznych skokach euforii, aż do pieprzonych depresji o tym, że żaden książę bądź niewytłumaczalnie interesujący człowieczek nie wypływa zza rogu zabytkowej kolumny. I z uśmiechem zauważyć po 5 minutach wiele wspaniałych barw, które dowodzą, że po zmierzchu też istnieje życie.



I tak będzie już niedługo... <3 A potem może Paryż?