Minęło dokładnie 390 dni. Śmiesznych, dramatycznych, wyczerpujących, błogich, szczęśliwych, emocjonalnie zabójczych, ale w gruncie rzeczy, dla podsumowania, dobrych dni. Zmiany. Wiele zmian. Cholernie dużo wielkich zmian. Ktoś przyszedł, był do dna elementem każdej chwili, odszedł tak po prostu. Ktoś był, i dalej jest. Tak samo śliczny i słodki, ślicznym i słodkim napędza życie. Kogoś nie było, a pojawił się. Tak zaskakująco. Jeszcze paru ktosiów. Którzy wzmocnili to co jest.
A ja?
Ja dalej byłam, jestem i będę chyba taką, jaką czytam sobie sprzed roku. Tyle się zadziało. 390 dni. A jednak dalej tyle mnie we mnie jest. To szalone, ale jestem dumna.
Bo życie płata różne figle. Figlunie i figluchy. Mała dziewczynka zamienia się w trochę większą, zmiksowaną z 70-letnią staruszką i kosmitą w jednym. Jest formalnie mądrzejsza, bo ma w szufladzie dowód wykształcenia średniego pełnego. Mogą ją zatrudnić w empiku na nocne zmiany bez obciachu. Zamiast krakowskiej machiny i klimy ze ślubną sukienką, leżenia na środku w słoncu i skąpania się w deszczu jak trochę inne dziecko, pozostało tylko inne dziecko. Inne dziecko w warszawskiej machinie pośpiechu, tłumu i wyobcowania w jednym. Z własnego świadomego wyboru. Ludzie ludzie ludzie I ta odwieczna tajemnica. Czy jutro zmieni Cię na zawsze?
390 juter. Zmieniły. A pozostawiły i ugruntowały tak wiele. Fajnie jest znaleźć siebie w sobie :D
You won't believe, ale właśnie to dalej mam w głośnikach:
^^ Jak zobrazować figle? Chyba cieniami i światłem. Czernią i bielą. No bo podsumowanie zobowiązuje :D
by orszulajna. |